Prawda, że w tych przytoczonych wcześniej sytuacjach życiowych trzeba się modlić, ale nie tylko wtedy, i nie głównie wtedy. Modlitwa ma nam towarzyszyć w życiu jak oddech. Zawsze się módlcie (1 Tes 5,17). To coś najbardziej człowieczego ten dialog miłości. I wiele mamy tytułów do modlitwy: jako ludzie w ogóle, jako ludzie grzeszni i odkupieni, już nie słudzy, ale domownicy i dzieci Boga.
Kochające i kochane dziecko rozmawia ze swoim ojcem. Mówi mu o swojej miłości, o podziwie dla niego, przeprasza, że było niegrzeczne, nieposłuszne. Prosi, obiecuje, radzi się, pyta, słucha, odpowiada. Rozmawia ciągle; przy różnych okazjach i bez nich: Osoby kochające się mają sobie zwykle wiele do powiedzenia, a choćby już tylko to jedno: Jak dobrze, że jesteś…
Wszystko to właśnie stanowi integralną całość naszego stosunku do Boga. Bezinteresownie wychwalamy Majestat Boży, dziękujemy za wszystko, co nam uczynił, przepraszamy za to, co się nie udało, co nam nie wyszło, i prosimy, żeby na przyszłość było lepiej. A także i o to, by rozszerzała się chwała Jego Imienia, stawała Jego wola, przyszło Jego królestwo. I wtedy dopiero będziemy żyć normalnie jak człowiek i modlić się, jak powinien modlić się człowiek-chrześcijanin; zdrowy – nie kaleki.
http://ps-po.pl/2018/07/10/modlitwa-ma-nam-towarzyszyc-w-zyciu-jak-oddech/